Translate

wtorek, 8 lutego 2011

Wypadek Roberta Kubicy

Jakub Gerber - pilot Roberta Kubicy
 Ja nie doszukiwałbym się przyczyn wypadku w złej nawierzchni. Gdyby nie ta barierka nic poważnego by się nie stało. Akcja ratunkowa trwała tak długo, żeby nie spowodować poważniejszych obrażeń u Roberta - przede wszystkim kręgosłupa - opowiadał stacji TVN 24 pilot Roberta Kubicy Jakub Gerber, który razem z polskim kierowcą uległ w niedzielę poważnemu wypadkowi z rajdzie Ronde di Andora.

 Na południu Włoch problem często tkwi w asfalcie. Drogi są często pokryte solą i przez to mniej przyczepne. Ale to miejsce nie wyglądało na niebezpieczne, standardowy zakręt, ani zacieśniający się, ani podwójny. Dla nas nie było to w takim stopniu niebezpieczne, jak teraz jest to prezentowane. Skończyłoby się to niegroźnie, gdyby ta bariera była inaczej zamontowana. Nie zadziałała jak należy. Ta banda nieszczęśliwie dostała się do samochodu. Doszukiwanie się powodów, dlaczego auto wpadło w poślizg jest troszeczkę śmieszne. Takie rzeczy się zdarzają - mówił pilot Kubicy.

W momencie uderzenia Robert stracił przytomność. Absolutnie działania musiały być podjęte natychmiast. Bałem się, ze Robert może już nie być miedzy nami - opowiadał dziennikarzowi stacji TVN 24 Gerber.- Gdy po chwili Kubica zaczął odzyskiwać przytomność przeprowadziliśmy krótką rozmowę, co się stało i czy ze mną jest wszystko dobrze. Starałem się z nim tak rozmawiać, żeby on miał świadomość, że wszystko będzie dobrze. W takiej sytuacji stara się szukać pozytywów przede wszystkim - relacjonował Gerber.

- My nie mieliśmy w tym zakręcie jakiejś niebezpiecznej prędkości. Słyszałem, że mówi się, że jechaliśmy nawet 150 km/h. Ten samochód wyciąga maksymalnie 170 km/h na szóstym biegu. Według nie jechaliśmy poniżej stu. Ja nie prowadzę auta, ale wyczucie jednak mam - mówił w telefonicznej rozmowie Gerber.

- Na straż pożarną czekaliśmy około pól godziny, samo wycinanie trwało tez około pól godziny, ale to dlatego ze konsultowano z lekarzami sposób wycięcia samochodu żeby nie uszkodzić Kubicy - wyjaśnił. - Strażacy ustalali sposób wycięcia Roberta, żeby nie spowodować poważniejszych obrażeń Roberta, dodatkowych obrażeń kręgosłupa - mówił serdeczny znajomy Kubicy, który wyszedł z wypadku be szwanku. Ale tylko fizycznie, bo psychicznie jest roztrzęsiony. - Bardzo lubię Roberta. Kiedy zobaczyłem, że przez środek samochodu przechodzi wielka banda, Robert jest nią przygnieciony, starałem się go ratować. Chciałem jak najszybciej wysiąść i uruchomić procedurę wypadkowa, która jest w tym momencie najważniejsza - mówił kolega Kubicy. - Jestem bardzo z Robertem zżyty. Tego obrazu nigdy nie usunę z pamięci. Wiem, że Robert będzie walczył i nie odpuści, dopóki nie odzyska pełnej sprawności. To mnie jakoś podtrzymuje na duchu.

/Informacja podana przez portal Sport.pl/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz